Właśnie zakończyło się największe popkulturalne wydarzenie całego roku – San Diego Comic Con. Charakterystyczną cechą tego konwentu jest to, że 1% światowej populacji nerdów i geeków jest na nim i świetnie się bawi, a 99% siedzi przed komputerami z postanowieniem „za rok JA tam będę”. Nietrudno się domyślić, że i Śledź należy do tej drugiej grupy. Przez te cztery dni zostaliśmy zasypani taką liczbą informacji, że trudno się połapać. Przyznam szczerze, że nadal zostało mi kilka ciekawych paneli i wywiadów, które pragnę zobaczyć. Dzisiejszy, nadprogramowy wpis służy właśnie pokazaniu Wam mojej prywatnej selekcji faktów, filmów i zdjęć: tego, co mnie interesowało, bawiło, kazało na siebie czekać… i tego, czego nie było. Zacznijmy od plakatów. Jako, że na Comic-Conie promuje się sporo filmów (głównie blockbusterów), nie można nie zwrócić uwagi na ilość wszelakich plakatów. Urzekł mnie przede wszystkim teaser poster do pierwszej części „Kosogłosa” (potwierdza on tylko niepisaną reguł...