Przejdź do głównej zawartości

Słowo lub dwa o Comic Conie

Właśnie zakończyło się największe popkulturalne wydarzenie całego roku – San Diego Comic Con. Charakterystyczną cechą tego konwentu jest to, że 1% światowej populacji nerdów i geeków jest na nim i świetnie się bawi, a 99% siedzi przed komputerami z postanowieniem „za rok JA tam będę”. Nietrudno się domyślić, że i Śledź należy do tej drugiej grupy. Przez te cztery dni zostaliśmy zasypani taką liczbą informacji, że trudno się połapać. Przyznam szczerze, że nadal zostało mi kilka ciekawych paneli i wywiadów, które pragnę zobaczyć. Dzisiejszy, nadprogramowy wpis służy właśnie pokazaniu Wam mojej prywatnej selekcji faktów, filmów i zdjęć: tego, co mnie interesowało, bawiło, kazało na siebie czekać… i tego, czego nie było.

Zacznijmy od plakatów. Jako, że na Comic-Conie promuje się sporo filmów (głównie blockbusterów), nie można nie zwrócić uwagi na ilość wszelakich plakatów. Urzekł mnie przede wszystkim teaser poster do pierwszej części „Kosogłosa” (potwierdza on tylko niepisaną regułę, że pierwsze grafiki są najciekawsze i najładniejsze, w przeciwieństwie do kinowych plakatów dotkniętych przez „klątwę Photoshopa”). Film dostał też nareszcie teaser, o którego prezentacji mówiono już w... styczniu. 
Odnotuję tu też pojawienie się pierwszego plakatu promującego „Hobbita: Bitwę Pięciu Armii”, na którym widać Smauga, przypominającego raczej wyvernę czy żmija, niż groźnego smoka. A może to tylko ja się przyczepiam (słyszałam też głosy o skojarzeniach z anime „Attack on Titan”). Zwiastun tego filmu ma się pojawić dziś o 21 czasu polskiego.
Również Marvel obdarował nas concept-artem do „Ant-Mana” (po porzuceniu projektu przez Edgara Wrighta coraz bardziej się boję o ten film. Będzie hit lub kit, mówię Wam).
Studio sprawiło mi też wielką frajdę, publikując codziennie dwie nowe grafiki z kolejnymi Avengersami z „Age of Ultron”. Już drugiego dnia dało się zauważyć, że plakaty te, tak jak puzzle, składają się w jedną całość. Było więc czego wyczekiwać, a ostatecznie dostaliśmy „Bitwę pod Grunwaldem”, jak to orzekli polscy fani ;)

W ogóle można odnieść wrażenie, że w tym roku konwent zdominował Marvel. Miał on wiele paneli, w tym te poświęcone wspomnianym „Ant-Manowi” i „Avengersom”. Co ciekawe, w zasadzie nie pojawiło się za dużo informacji. Dowiedzieliśmy się o planach nakręcenia kontynuacji „Strażników Galaktyki”, goście w San Diego dostali kilka zdjęć z filmu i teaser „Age of Ultron” (który wywołał różne reakcje – słyszałam i głosy zachwytu, i narzekanie), ale w sumie to chyba tyle. O najbardziej kontrowersyjnych zmianach w komiksach (nowy Cap będzie czarny, a Thor będzie kobietą) usłyszeliśmy już trochę przed konwentem. Nie doczekaliśmy się potwierdzenia wielu plotek: kto będzie Doctorem Strangem (na pewno nie Cumberbatch, który ma w planach Hamleta), czy powstaje film o Black Panther i czy faktycznie zagra go Boyega, czy Marvel ma w planach solowy film o superbohaterce... można tak wymieniać bez końca.
Wrzało również na panelach serialowych. Seriale przechodzące obecnie hiatus (można powiedzieć, że to przerwa w emisji, ale hiatus to dla fandomu znacznie więcej) pokazywały klipy z wpadkami z planu (moje serce skradł udający się na własny proces tanecznym krokiem Tyrion Lannister). W ogóle obsada Gry o Tron prezentowała się sympatycznie – jeszcze nie widziałam całego panelu, ale wędrujące po portalu Tumblr gifsety bardzo do tego zachęcają. Ekipa „Supernatural” zaś pokazała teaser 10 już serii, a także zapowiedziała, że jubileuszowy, dwusetny odcinek będzie utrzymany w konwencji musicalowej (nikt już nie wie, o czym jest ten serial, nikt nie próbuje go zrozumieć. Zwłaszcza oglądający)
San Diego Comic Con to miejsce, gdzie dzieją się niezwykłe rzeczy. Można spotkać wielu cosplayerów, a pod niektórymi przebraniami kryją się czasem sławy. Peter Jackson wałęsał się po konwencie w przebraniu Złego Błazna. Kiedy zaś Spiderman odsłonił maskę, okazało się, że jest to Harry... nie, nie Osborn, a Harry Potter, a właściwie znany z tej roli Daniel Radcliffe. Z kolei pierwszy troll rzeczywistości, Misha Collins, postanowił rozdawać czekającym w kolejkach kawę.

Trochę rozczarowało w tym roku DC. Oczywiście odbyło się sporo paneli związanych z 75 urodzinami Batmana, ale na niezapowiedzianym panelu o „Batman v Superman” nie pokazano zbyt wiele. Dostaliśmy kilkunastosekundowy teaser i zdjęcia, w tym pierwszą fotografię Wonder Woman. Szkoda tylko, że Diana uległa Photoshopowi i w efekcie nie widać za dużo.

Polskim akcentem był panel CD Projekt i Dark Horse, poświęcony „Wiedźminowi”. Pokazano tam pół godziny gameplaya, a także mówiono o komiksach. Szczęśliwcy, którzy widzieli to na własne oczy twierdzą, że już się nie mogą doczekać.
Bolączką fanów od lat jest to, że wiele paneli nie jest transmitowanych, a jak już się pojawiają, to są słabej jakości. Na szczęście Nerd HQ i MTV wrzucali na bieżąco swoje wywiady do sieci.
Jeśli o animacje chodzi, rządziły Pingwiny z Madagaskaru, które pokazały światu fragment filmu. Dodatkową atrakcją panelu był Benedict Cumberbatch, który pozował z pluszowym pingwinem i udzielił kilku wywiadów. Niestety pokazywany w Stanach od Święta Dziękczynienia film w Polsce zagości 30 stycznia (znając życie, tylko z dubbingiem). Pozwolę też sobie odnotować, że Disney zapowiedział czwartą już część „Toy Story” i zdradził kilka szczegółów dotyczących fabuły.
Moim największym rozczarowaniem jest jednak sprawa Deadpoola. Niestety przed Comic-Conem przeczytałam spekulacje, jakoby Fox miał na SDCC potwierdzić produkcję i czekałam na to z entuzjazmem. Nic takiego się nie stało. Dziś w dodatku do internetu wyciekła testowa scena nakręcona w 2011, która tylko zaostrzyła mi apetyt na więcej takiego najemnika z niewyparzoną gębą.
No cóż, to chyba tyle informacji, którymi chciałabym się z Wami podzielić. Przez cały Comic-Con miałam wrażenie, że wiele się działo, ale po podsumowaniu, ciekawiących mnie informacji nie było aż tak wiele. Nie zrozumcie mnie źle – nie narzekam, czekając na kolejne newsy, oglądając zdjęcia, filmy i dyskutując o tym wszystkim bawiłam się naprawdę dobrze, choć na odległość. Teraz czeka nas kolejny całkiem zwyczajny rok... a już w następnym lipcu znowu napiszę coś z domowego zacisza o tym swoistym Cannes popkultury. A może będę mogła zdawać wam relację na żywo? Kto wie, ponoć marzenia się spełniają...

Śledź

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyzwanie czytelnicze - Geralt a baśnie

Niedawno Rusty Angel zaproponowała pisanie recenzji historii będących retellingami klasycznych opowieści, takich jak baśnie czy legendy. Nie musiałam się zbyt długo zastanawiać nad wyborem.Chciałabym w tym tekście opowiedzieć o opowiadaniach Andrzeja Sapkowskiego, który w "Ostatnim Życzeniu" i "Mieczu Przeznaczenia" zawarł sporo mniej lub bardziej zakamuflowanych nawiązań m.in. do baśni Andersena i Braci Grimm. Urodziłam się w drugiej połowie lat 90. Pamiętam więc kupowane przez tatę wiedźmińskie książki z dopiskiem na okładce: "Polityka poleca: czytaj polską fantastykę" i ilustracjami z przerażającymi mnie wówczas czaszkami. Do przygód Geralta wróciłam kilka lat później - w gimnazjum. Lektura opowiadań i sagi wywarła na mnie wtedy spory wpływ. Obecnie zauważam wady pięcioksięgu, ale nadal mam do niego sporo sentymentu i lubię powracać do świata wykreowanego przez Sapkowskiego. Jeszcze bardziej jednak uwielbiam historie zawarte w "Ostatnim Życzen...

Lets go and do some SCIENCE! Czyli recenzja Big Hero Six

Chciałam pójść na film. Całkiem sporo na niego czekałam, interesowałam się wiadomościami o nim, planowałam napisać recenzję. W zasadzie pójście na "Kosogłosa" miałam zaplanowane, gdy rok temu wychodziłam z sali kinowej po "W pierścieniu ognia". Ale po drodze pojawił się cudowny zwiastun nowego filmu Disneya, który pokazałam całej rodzinie. I tak oto już dzień po premierze familia Śledziów znalazła się na seansie "Wielkiej Szóstki". I świetnie się bawiła. But first, lemme take a #SELFIE (musiałam) Wydawać by się mogło, że nie miałabym nic do roboty w sali kinowej wypełnionej dziećmi (i rodzicami), które wydają się być grupą docelową każdej disneyowskiej produkcji. Uważam jednak, że o wielkości tych animacji stanowi fakt, że mogą sprawić frajdę osobie w każdym wieku. Zwłaszcza, że "Wielka Szóstka" była promowana jako film (luźno)oparty na komiksach Marvela. Napisałam już, jak uroczy potrafi być ten film? Jak to często bywa, nie zapozn...

Błękitne Cornetto, czyli recenzja Hot Fuzz

Jakiś czas temu polecałam na blogu "Scott Pilgrim vs the World". Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Edgara Wrighta. Twórczością specyficzną, ale trafiającą wprost do mojego nerdowskiego serduszka. Potem (dzięki telewizji) udało mi się zapoznać z "The World's End", które sprawiło, że zaczęłam szukać dwóch poprzednich części Trylogii Cornetto. Polowanie na DVD z polską wersją językową "Hot Fuzz" zakończyło się sukcesem, a niedawno udało mi się obejrzeć film. I wiecie co? IT.  WAS.  AWESOME. Zacznijmy jednak tę recenzję "po bożemu", czyli od przedstawienia fabuły. Głównym bohaterem jest londyński policjant Nicholas Angel (Simon Pegg, również współscenarzysta filmu). Angel to supergliniarz - poświęca się swojej pracy całkowicie i osiąga wyniki znacznie przekraczające średnią ( think Sam Vimes ). Nic dziwnego więc, że przełożeni postanawiają wysłać go do spokojnego i idealnego miasteczka Sandford, w którym nic się nie dzieje....