Przejdź do głównej zawartości

Wyzwanie czytelnicze - Young Avengers vol. 1

DISCLAIMER: notka (w czwartym akapicie) zawiera mniejsze lub większe spoilery (dotyczące wątków queer w omawianym komiksie).

Powinnam się już była nauczyć, że robienie planów mi nie wychodzi, zwłaszcza jeśli chodzi o pisanie. Zaskakująco sporo rzeczy po drodze mi wypadło i ambitne plany powrotu do regularności szlag trafiał. Szczęśliwie jednak z powrotem nabrałam motywacji, a wszystko to przez organizowane przez Rusty wyzwanie czytelnicze. I tak się jakoś zdarzyło, że wpadłam na kilka pomysłów na teksty o komiksach. Może wpadnie mi do głowy warta opisania pozycja z innego medium, ale samych komiksów powinno mi starczyć na trochę czasu. Zacznę więc od opisania jedynego tytułu, za który Marvel zyskał nagrodę GLAAD - mam tu na myśli Young Avengers Vol 1 i Vol 2 - oboma runami zajmę się w osobnych tekstach.

Jak więc zacząć czytać YA? To z pozoru proste pytanie okazuje się być nieco bardziej skomplikowane - mówimy w końcu o komiksie superbohaterskim. Spróbuję jednak być zwięzła - opcja podstawowa (rekomendowana przeze mnie) to YA: Vol 1 (12 zeszytów), Avengers: The Children's Crusade (9 zeszytów) i YA: Vol 2 (15 zeszytów). Droga na skróty to przeczytanie tylko Vol 2, które powstało w ramach inicjatywy Marvel!NOW, mającej pozwolić nowicjuszom na bezproblemowe wejście w świat komiksów wydawnictwa i na rozpoczęcie przez twórców zupełnie nowych wątków. W wypadku YA lepiej jednak znać wyżej wymienione pozycje, ich konsekwencje bowiem mocno wpływają na skład drużyny i na samych bohaterów. Vol 1 zaś trzeba czytać w kontekście komiksowych wydarzeń z tamtego okresu, takich jak Avengers Disassembled Bendisa. 
Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo - ten tekst powinien jednak Wam pomóc w rozeznaniu się.
Aha, i jeżeli wolicie czytać po polsku - żadna z omawianych historii nie została u nas wydana, są jednak spore szanse, że w ramach WKKM gdzieś w lutym ukaże się Children's Crusade - niezły w sumie punkt wyjścia dla osób planujących zacząć czytać YA.

Przejdę jednak do rzeczy i omówię teraz Vol 1 - run Heinberga i Cheunga. Stanowi on origin story dla tytułowej drużyny - pokazuje, w jakich okolicznościach grupka nastoletnich fanów z supermocami (i bez) postanowiła wspólnie zwalczać zło na ulicach Nowego Jorku. Komiks żongluje też stale motywami sidekick/legacy character - zwłaszcza tym pierwszym. Wydawać by się mogło, że koncept ten jest zbyt staromodny, by wpasować się we współczesne uniwersum Marvela, ale zabawa tropami sprawia, że nie wypada to źle, a nawet jest całkiem interesujące. I oczywiście jest tu problem typowy dla nieletnich herosów - jak zwalczać zło, kiedy Kapitan Ameryka grozi, że o wszystkim dowiedzą się rodzice? Aha, i jeszcze pojawia się inny wałkowany na okrągło w Domu Pomysłów temat - podróże w czasie (błogosławieni fani filmów, którzy tylko z Days of Future Past mieli do czynienia). Tak czy siak, osobiście darzę ten komiks sympatią - kiedy powstawał, zmiany w pisaniu komiksów dopiero powoli przychodziły do the Industry. YA można poniekąd uznać za ich pioniera, który nieco się zestarzał, ale nadal się może obronić jako niezła lektura. Również kreska mnie nie zawiodła - Jim Cheung używa delikatnych i ładnie cieniowanych linii, które dają przyjemny, całkiem realistyczny efekt. Zyskuje to jeszcze dzięki żywym kolorom.

A dlaczego postanowiłam go uwzględnić w wyzwaniu czytelniczym? Kiedy w 2005 seria ta miała swoją premierę, Allanowi Heinbergowi udało się wywołać niemałe kontrowersje. Planował* on bowiem sparować na kartach komiksu dwójkę nastoletnich superbohaterów (Hulklinga i Asgardiana), wcześniej subtelnie to sugerując. W pierwszych kilku zeszytach jednak okazało się, że sugestie nie są aż tak... subtelne - fani wszystkiego się domyślili i rzecz jasna zapanowała wrzawa. Znalazły się głosy chwalące decyzję twórców (posiadanie w drużynie dwóch wyoutowanych członków, których orientacja nie jest najważniejsza w komiksie), ale sporo też było osób krzyczących o demoralizacji młodzieży (skąd my to znamy?). Jeżeli będziecie mieć okazję przeczytać YA w wydaniach zeszytowych z kolumną listów, koniecznie ją przejrzyjcie - z perspektywy czasu jest to całkiem ciekawe doświadczenie. Tak czy siak, w zeszycie #7 następuje najlepszy bodajże coming-out w dziejach, a potem sprawy się toczą swoim rytmem - MGH, knflikt Kree i Skrulli, nowy członek drużyny - czyli dzień jak co dzień na Ziemi 616. Związek Hulklinga i Wiccana/Asgardiana nadal gdzieś tam jest, ale tak jak wcześniej nie jest ani szczególnie ważny dla fabuły, ani nie jest w jakikolwiek inny sposób podkreślony - Heinberg woli się skupić tu na charakterach (i mocach) postaci (TV Tropes na stronie poświęconej YA wymienia tropy But Not Too Gay i Straight Gay). Oczywiście sposób portretowania wspomnianej relacji zmienia się podczas Children's Crusade i YA vol 2. Jednak to są tematy na zupełnie inne teksty (o vol2 napiszę w ramach wyzwania, a Children's Crusade odświeżę sobie, jak wyjdzie po polsku).

Reasumując: jeżeli lubicie komiksy superbohaterskie, tematykę young adult, reprezentację i zdywersyfikowane postaci lub podróże w czasie, z pewnością powinniście zacząć czytać Young Avengers. Jest to fajna historia z ciekawymi bohaterami, dowcipnymi, acz realistycznymi dialogami i ładną oprawą graficzną. Kiedy już skończycie, możecie (ale nie musicie) zabrać się za YA Presents (eventowe tie-iny odradzam), a potem na pewno powinniście przeczytać Children's Crusade, żeby zakończyć lekturę przy vol2. Tak czy siak, polecam i mam nadzieję, że mój tekst rozjaśnił wam sytuację i zachęcił do sięgnięcia po komiks - taki był w końcu jego cel.

*podaję tu wersję uproszczoną; jak wiedzą fani, pierwotnie story arc Hulklinga miał poruszać aspekty związane z genderfluidity i poszukiwaniem tożsamości płciowej - trochę jak w Runaways, o których na pewno tu napiszę. Edytor zaproponował jednak wycięcie tych "komplikacji" i w rezultacie kanon jest, jaki jest.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyzwanie czytelnicze - Geralt a baśnie

Niedawno Rusty Angel zaproponowała pisanie recenzji historii będących retellingami klasycznych opowieści, takich jak baśnie czy legendy. Nie musiałam się zbyt długo zastanawiać nad wyborem.Chciałabym w tym tekście opowiedzieć o opowiadaniach Andrzeja Sapkowskiego, który w "Ostatnim Życzeniu" i "Mieczu Przeznaczenia" zawarł sporo mniej lub bardziej zakamuflowanych nawiązań m.in. do baśni Andersena i Braci Grimm. Urodziłam się w drugiej połowie lat 90. Pamiętam więc kupowane przez tatę wiedźmińskie książki z dopiskiem na okładce: "Polityka poleca: czytaj polską fantastykę" i ilustracjami z przerażającymi mnie wówczas czaszkami. Do przygód Geralta wróciłam kilka lat później - w gimnazjum. Lektura opowiadań i sagi wywarła na mnie wtedy spory wpływ. Obecnie zauważam wady pięcioksięgu, ale nadal mam do niego sporo sentymentu i lubię powracać do świata wykreowanego przez Sapkowskiego. Jeszcze bardziej jednak uwielbiam historie zawarte w "Ostatnim Życzen...

Lets go and do some SCIENCE! Czyli recenzja Big Hero Six

Chciałam pójść na film. Całkiem sporo na niego czekałam, interesowałam się wiadomościami o nim, planowałam napisać recenzję. W zasadzie pójście na "Kosogłosa" miałam zaplanowane, gdy rok temu wychodziłam z sali kinowej po "W pierścieniu ognia". Ale po drodze pojawił się cudowny zwiastun nowego filmu Disneya, który pokazałam całej rodzinie. I tak oto już dzień po premierze familia Śledziów znalazła się na seansie "Wielkiej Szóstki". I świetnie się bawiła. But first, lemme take a #SELFIE (musiałam) Wydawać by się mogło, że nie miałabym nic do roboty w sali kinowej wypełnionej dziećmi (i rodzicami), które wydają się być grupą docelową każdej disneyowskiej produkcji. Uważam jednak, że o wielkości tych animacji stanowi fakt, że mogą sprawić frajdę osobie w każdym wieku. Zwłaszcza, że "Wielka Szóstka" była promowana jako film (luźno)oparty na komiksach Marvela. Napisałam już, jak uroczy potrafi być ten film? Jak to często bywa, nie zapozn...

Błękitne Cornetto, czyli recenzja Hot Fuzz

Jakiś czas temu polecałam na blogu "Scott Pilgrim vs the World". Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Edgara Wrighta. Twórczością specyficzną, ale trafiającą wprost do mojego nerdowskiego serduszka. Potem (dzięki telewizji) udało mi się zapoznać z "The World's End", które sprawiło, że zaczęłam szukać dwóch poprzednich części Trylogii Cornetto. Polowanie na DVD z polską wersją językową "Hot Fuzz" zakończyło się sukcesem, a niedawno udało mi się obejrzeć film. I wiecie co? IT.  WAS.  AWESOME. Zacznijmy jednak tę recenzję "po bożemu", czyli od przedstawienia fabuły. Głównym bohaterem jest londyński policjant Nicholas Angel (Simon Pegg, również współscenarzysta filmu). Angel to supergliniarz - poświęca się swojej pracy całkowicie i osiąga wyniki znacznie przekraczające średnią ( think Sam Vimes ). Nic dziwnego więc, że przełożeni postanawiają wysłać go do spokojnego i idealnego miasteczka Sandford, w którym nic się nie dzieje....