Cześć!
Postanowiłam wprowadzić nową kategorię tekstów na blogu. Mam mało czasu na tworzenie długich materiałów, i wiele tematów, które nadają się na te krótsze. Będą one się ukazywać pod wspólną nazwą - short. Planuję tu zamieszczać takie rzeczy, jak recapy odcinków seriali, zeszytów komiksowych, minirecenzje muzyki i (nieco starszych) filmów. Cel jest prosty - pragnę nieco ożywić blog i zmobilizować się do pisania treści, które nie są ani dla SK, ani dla W Ogóle. Mam nadzieję, że uda mi się powrócić do wakacyjnej normy ponad dwóch wpisów na tydzień, nawet, jeśli stanie się to kosztem ich długości (miejmy nadzieję, ze nie jakości).
Na pierwszy ogień idzie zeszyt, który niedawno wygrałam w konkursie Panteonu - Batwoman #5 (z restartu n52). Muszę przyznać, że przed lekturą mało wiedziałam o bohaterce (tylko tyle, że nazywa się Kate Kane i jest jedną z najbardziej prominentnych postaci queer w DC) i nie byłam pewna, czego mogę oczekiwać. W dodatku fakt, że ten numer kończy story arc "Hydrology", sprawia, że teoretycznie nie jest to najlepszy moment na zapoznanie się z postacią (ale jak się nie ma, co się lubi...). W sumie jednak zeszyt się obronił.
Pomógł w tym zamieszczony na pierwszej stronie recap, który dał nieco lepszy wgląd w backstory i psychikę (poprzez grę skojarzeń) bohaterki. Fabuła koncentruje się tu na walce z porywającym dzieci duchem Płaczącej Kobiety (Weeping Woman), skrywającym sporą tajemnicę, i organizacji DEO, która proponuje Kate współpracę. Zwłaszcza ta pierwsza część skojarzyła mi się nieco z klimatem z początków "Supernatural" (w którym pojawiały się podobne zjawy). Z tego co wiem, ciąg dalszy runu Blackmana i Williamsa również koncentruje się na legendach miejskich, mitologii i all things supernatural, więc jeśli nadarzy się okazja, to chętnie go nadrobię.
Nadal jednak nie wspomniałam o największej zalecie zeszytu, jaką jest kreska Williamsa. Dwustronicowe panele, wykorzystujące kształt logo bohaterki, zachwycają. Doskonale współgrają z klimatem snutej opowieści (rysownik jest też współscenarzystą), a pomagają w tym kolory - otoczenie Weeping Woman utrzymane jest w palecie zimnych błękitów, a kostium Batwoman kontrastuje z tymi barwami kompozycją szkarłatu i czerni. Widać też różnicę między superbohaterską tożsamością, a odcieniami, w których przedstawiona jest Kate w cywilu.
Postanowiłam wprowadzić nową kategorię tekstów na blogu. Mam mało czasu na tworzenie długich materiałów, i wiele tematów, które nadają się na te krótsze. Będą one się ukazywać pod wspólną nazwą - short. Planuję tu zamieszczać takie rzeczy, jak recapy odcinków seriali, zeszytów komiksowych, minirecenzje muzyki i (nieco starszych) filmów. Cel jest prosty - pragnę nieco ożywić blog i zmobilizować się do pisania treści, które nie są ani dla SK, ani dla W Ogóle. Mam nadzieję, że uda mi się powrócić do wakacyjnej normy ponad dwóch wpisów na tydzień, nawet, jeśli stanie się to kosztem ich długości (miejmy nadzieję, ze nie jakości).
Na pierwszy ogień idzie zeszyt, który niedawno wygrałam w konkursie Panteonu - Batwoman #5 (z restartu n52). Muszę przyznać, że przed lekturą mało wiedziałam o bohaterce (tylko tyle, że nazywa się Kate Kane i jest jedną z najbardziej prominentnych postaci queer w DC) i nie byłam pewna, czego mogę oczekiwać. W dodatku fakt, że ten numer kończy story arc "Hydrology", sprawia, że teoretycznie nie jest to najlepszy moment na zapoznanie się z postacią (ale jak się nie ma, co się lubi...). W sumie jednak zeszyt się obronił.
Pomógł w tym zamieszczony na pierwszej stronie recap, który dał nieco lepszy wgląd w backstory i psychikę (poprzez grę skojarzeń) bohaterki. Fabuła koncentruje się tu na walce z porywającym dzieci duchem Płaczącej Kobiety (Weeping Woman), skrywającym sporą tajemnicę, i organizacji DEO, która proponuje Kate współpracę. Zwłaszcza ta pierwsza część skojarzyła mi się nieco z klimatem z początków "Supernatural" (w którym pojawiały się podobne zjawy). Z tego co wiem, ciąg dalszy runu Blackmana i Williamsa również koncentruje się na legendach miejskich, mitologii i all things supernatural, więc jeśli nadarzy się okazja, to chętnie go nadrobię.
Nadal jednak nie wspomniałam o największej zalecie zeszytu, jaką jest kreska Williamsa. Dwustronicowe panele, wykorzystujące kształt logo bohaterki, zachwycają. Doskonale współgrają z klimatem snutej opowieści (rysownik jest też współscenarzystą), a pomagają w tym kolory - otoczenie Weeping Woman utrzymane jest w palecie zimnych błękitów, a kostium Batwoman kontrastuje z tymi barwami kompozycją szkarłatu i czerni. Widać też różnicę między superbohaterską tożsamością, a odcieniami, w których przedstawiona jest Kate w cywilu.
Złym posunięciem jest rzecz jasna ocenianie całego runu po jednym zeszycie, ale jeżeli cała historia jest utrzymana w takiej właśnie stylistyce, to myślę, ze warto będzie ja sprawdzić. Mam nadzieję to zrobić, a i Was zachęcam do dania szansy akurat tej członkini Batfamily.
Śledź
Komentarze
Prześlij komentarz