Przejdź do głównej zawartości

Dinozarły i cała reszta - wrażenia po "Jurassic World"

Jak pewnie wielu z Was, tak i ja w dzieciństwie przechodziłam okres fascynacji dinozaurami. Pierwszy "Jurassic Park" oglądałam wypożyczony z osiedlowej wypożyczalni VHSów (#gimbyniepamietajo, jest to coś niemalże tak prehistorycznego jak fauna mezozoiku). Książkę Michaela Chrichtona zaś wzięłam kiedyś na wakacje, co oczywiście skończyło się czytaniem w kółko, aż do znajomości niemal na pamięć. Można więc powiedzieć, że moja wyprawa do kina była nostalgia-driven i nastawiona na dinozaury. Jeżeli tego oczekujecie, to uspokajam: to właśnie otrzymacie.
Panie i panowie, rozpocznijmy więc wycieczkę.
Z cyklu TruStory. I ain't even kidding, ale to mnie bawi.

1/2. Fabuła:
W podstawowych założeniach niezwykle przypomina JP i Tupolewa katastrofy samolotowe: mnóstwo małych incydentów, które razem prowadzą do rozwałki wszystkiego.
1. Nostalgia: 
Oczywiście można iść do kin bez wcześniejszego kontaktu z serią, ale widać, że JW dużo bierze od poprzedników i do nich nawiązuje. Mniej lub bardziej subtelnych nod-offów jest tu całkiem sporo, co oczywiście dla każdego starego fana powinno stanowić frajdę. Heck, nawet na tych nowoczesnych ekranach w parku gości animowany ludzik z DNA, daleki kuzyn spinacza z Worda ^^
Ale mojego ulubionego matematyka (dzięki ci Spielbergu za zachowanie mu życia, w przeciwieństwie do książki) brak

2. Dinozaury:
Są. I to ładne. I tak, jak JP można podsumować słowami "T-Rex no, raptors no", tak teraz będzie to raczej "T-Rex yiiissss, raptors yisssss". Warto pamiętać o tym, że wszystkie to samiczki, silne postacie kobiece, she/her pronouns, bo tłumacz chyba o tym zapomniał (wtopa jak z zabawkami Hasbro, huehue), ale o seksizmie i scenariuszu to my zaraz sobie pogadamy. Nie psuję jednak humoru, te kilkanaście/dziesiąt minut ze starymi znajomymi to sama frajda.
A Indominus Rex ma chyba geny samego Gacka, bo Batman Gambit mu niestraszny :D 
3. Scenariusz i konstrukcja postaci
Musiałam (czy ktoś to już zrobił?)
Nie będę tutaj pisać szczegółowo i dokładnie o aspektach seksistowskich, o tym już się naprodukował Zwierz (nie wszystko może tak odebrałam, ale warto się zapoznać)
Nad scenariuszem pracowało czterech twórców - widać to w pojawiającym się "leniwym pisaniu". Dotyczy to nie tylko klisz w rozwiązaniach scenariuszowych, ale zwłaszcza konstrukcji postaci. Żeby opisać tak-cool-że-aż-jeżdżącego-z-raptorami Samca Alfa Chrisa Pratta, trzeba odkopać zapomniany chyba trochę (w przeciwieństwie do żeńskiego odpowiednika) termin - Gary Stu. Jego przeciwieństwem (ale nie w sensie yin-yang, tam czarne i białe pole posiadają odpowiednio białą i czarną kropkę, czego tu nie widać) jest Claire - postać tak karykaturalnie zorganizowana i zimna, jak tylko na kobietę biznesu, która "nie zdążyła zostać mamą" przystało. I tak, wszystko, co słyszeliście o popieprzaniu (pardon mój klatchiański) po dżungli w szpilkach, jest prawdą. Nie mówiąc już o tej linijce rzuconej do okularnika, oczywiście związanej z "byciem prawdziwym mężczyzną". Cóż, Śledź jednak woli dla własnego komfortu wierzyć w niefortunne sformułowanie zdań, a nie w mizoginię wśród ludzi (podobnie, jak z niedawnym coming-outem Icemana, który okazał się być bifobiczny). Morał jest prosty: jak chcecie feminizmu, to idźcie na Mad Maxa. Ale tam nie ma dinozaurów.
words of wisdom

4. Pieniądze
Nie od dziś wiadomo, że w takich Bondach lokowanie produktu stanowi nawet 1/3 budżetu. Ale tutaj mamy product placement lvl Amazing SpiderMan 2. Serio. No chyba, że to jakiś zabieg artystyczny, który ma nam pokazać, nie mówić, że stworzony na Isla Nublar park rozrywki to w istocie jedna wielka komercha.
5. Także reasumując:
Mimo tego wszystkiego, nie bawiłam się źle. Jeżeli ma to być wasz fave, to na pewno będzie to problematic fave. Ale tym pięknym, Smaugowym ślepkom raptorów nie można odmówić ;>
Śledź
PS. Jutro Inside Out! ^^

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyzwanie czytelnicze - Geralt a baśnie

Niedawno Rusty Angel zaproponowała pisanie recenzji historii będących retellingami klasycznych opowieści, takich jak baśnie czy legendy. Nie musiałam się zbyt długo zastanawiać nad wyborem.Chciałabym w tym tekście opowiedzieć o opowiadaniach Andrzeja Sapkowskiego, który w "Ostatnim Życzeniu" i "Mieczu Przeznaczenia" zawarł sporo mniej lub bardziej zakamuflowanych nawiązań m.in. do baśni Andersena i Braci Grimm. Urodziłam się w drugiej połowie lat 90. Pamiętam więc kupowane przez tatę wiedźmińskie książki z dopiskiem na okładce: "Polityka poleca: czytaj polską fantastykę" i ilustracjami z przerażającymi mnie wówczas czaszkami. Do przygód Geralta wróciłam kilka lat później - w gimnazjum. Lektura opowiadań i sagi wywarła na mnie wtedy spory wpływ. Obecnie zauważam wady pięcioksięgu, ale nadal mam do niego sporo sentymentu i lubię powracać do świata wykreowanego przez Sapkowskiego. Jeszcze bardziej jednak uwielbiam historie zawarte w "Ostatnim Życzen...

Lets go and do some SCIENCE! Czyli recenzja Big Hero Six

Chciałam pójść na film. Całkiem sporo na niego czekałam, interesowałam się wiadomościami o nim, planowałam napisać recenzję. W zasadzie pójście na "Kosogłosa" miałam zaplanowane, gdy rok temu wychodziłam z sali kinowej po "W pierścieniu ognia". Ale po drodze pojawił się cudowny zwiastun nowego filmu Disneya, który pokazałam całej rodzinie. I tak oto już dzień po premierze familia Śledziów znalazła się na seansie "Wielkiej Szóstki". I świetnie się bawiła. But first, lemme take a #SELFIE (musiałam) Wydawać by się mogło, że nie miałabym nic do roboty w sali kinowej wypełnionej dziećmi (i rodzicami), które wydają się być grupą docelową każdej disneyowskiej produkcji. Uważam jednak, że o wielkości tych animacji stanowi fakt, że mogą sprawić frajdę osobie w każdym wieku. Zwłaszcza, że "Wielka Szóstka" była promowana jako film (luźno)oparty na komiksach Marvela. Napisałam już, jak uroczy potrafi być ten film? Jak to często bywa, nie zapozn...

Błękitne Cornetto, czyli recenzja Hot Fuzz

Jakiś czas temu polecałam na blogu "Scott Pilgrim vs the World". Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Edgara Wrighta. Twórczością specyficzną, ale trafiającą wprost do mojego nerdowskiego serduszka. Potem (dzięki telewizji) udało mi się zapoznać z "The World's End", które sprawiło, że zaczęłam szukać dwóch poprzednich części Trylogii Cornetto. Polowanie na DVD z polską wersją językową "Hot Fuzz" zakończyło się sukcesem, a niedawno udało mi się obejrzeć film. I wiecie co? IT.  WAS.  AWESOME. Zacznijmy jednak tę recenzję "po bożemu", czyli od przedstawienia fabuły. Głównym bohaterem jest londyński policjant Nicholas Angel (Simon Pegg, również współscenarzysta filmu). Angel to supergliniarz - poświęca się swojej pracy całkowicie i osiąga wyniki znacznie przekraczające średnią ( think Sam Vimes ). Nic dziwnego więc, że przełożeni postanawiają wysłać go do spokojnego i idealnego miasteczka Sandford, w którym nic się nie dzieje....