Przejdź do głównej zawartości

Dzień Dziecka: Atlantyda

Jeżeli ktoś pamięta o istnieniu tego miejsca we internetach i zauważył, że dawno nic nie pisałam, to chciałabym go przeprosić. Jestem aż tak leniwa, że nie chciało mi się zalinkować do napisanych dla Panteonu artykułów. Strasznie mi wstyd.

Formalności i negatywy na bok, znowu zaczynam "od nowa", a ponieważ jest Dzień Dziecka i miałam rozpoczęty tekst dotyczący animacji, to podzielę się z Wami na temat obejrzanego całkiem niedawno filmu.
Jak pewnie wielu z Was, i ja dziecięciem będąc miałam swój najukochańszy kanon animacji. Rzecz jasna, były to przede wszystkim moje kasety VHS (później też płyty DVD), które mogłam oglądać aż do zdarcia. Wiele z nich nadal darzę sympatią (chociażby "Mulan", "Król Lew", czy "Shrek"), ale nie o tych animacjach będzie tu mowa. Widzicie, w ten sposób przegapiłam wiele uwielbianych współcześnie w Internecie produkcji, które nadal nadrabiam - warto tu wspomnieć chociażby o "Atlantydzie" - filmie chyba niedocenianym, a sprawiającym wiele przyjemności.
Skrót recenzji: Pani Packard/10, iść oglądać.

Jak na produkcję przygodową przystało, fabuła jest dosyć prosta i jednowątkowa - koncentruje się na poszukiwaniu tytułowej krainy. Nie ona jednak jest najważniejszą zaletą - choć oczywiście wprowadza widza w odrobinę Verne'owski nastrój, inspirując się np Podróżą do wnętrza Ziemi. Pomaga w tym umiejscowienie przygody na początku XX wieku i cudowna szata graficzna, o której jeszcze napiszę.
Trzeba też wspomnieć o bogatej galerii postaci, z Milo na czele. Jednak moim zdaniem to bohaterowie
drugoplanowi, cała reszta załogi (oprócz tych złych) bowiem łamie stereotypy na prawo i lewo, dając naprawdę dobry przykład reprezentacji w filmie animowanym (inna taka produkcja, która na szybko przychodzi mi do głowy, to Big Hero 6). Zresztą przesłanie, że tak powiem społeczne na tle różnic klasowych i przywilejów, bardzo fajnie zanalizował Misiael na Mistycyźmie Popkulturowym. Ergo: polecam, jest Edukacyjna Wartość Dodana.

Nie no, naprawdę uwielbiam teksty pani Packard (może dlatego, że kontakt z takim stosunkiem do życia lepiej się spisuje na ekranie, niż podczas czekania "do okienka" w realu), kocham Audrey, nie przeszkadza mi dokonana w polskim dubbingu zmiana włoskiego Vinny'ego na rosyjskiego Wołodię (mimo, że rosyjski akcent jako element mniej więcej komiczny a na pewno nieco zbyt częsty to coś, co bardzo, bardzo mi się przejadło w polskich wersjach językowych), strasznie lubię badassowość Kidy... mam dłużej wymieniać?
Łagodny spoiler - ale Helga to najlepsza boss ass bitch w animacji.

W dodatku wszystkie postaci są cudownie narysowane. Serio, kreska zastosowana w tej animacji to coś autentycznie niezwykłego. Między innymi dlatego, że przy filmie pracował Mike Mignola (tak, TEN). Warto zobaczyć, jaką ewolucję przeszły jego charakterystycznie kanciaste concept arty, gdy zajęli się nimi znani z bardziej "miękkiej" kreski animatorzy Disneya. Mariaż tych dwóch stylów jest niezwykły. Reszta oprawy graficznej, między innymi łódź czy krajobrazy Atlantydy, również zachwycają.

A z perspektywy czasu trochę szkoda, że "Atlantyda" została nieco zapomniana i niedoceniona. Bo myślę, że animacja jest warta wypróbowania. Jest tu chyba wszystko: przygodowa konwencja, oldschoolowe sci-fi, wyraziste postaci i kreska, piękne tła i niegłupi przekaz. W ramach Dnia Dziecka, albo każdego innego dnia, zróbcie sobie przysługę, oglądając ten film. Albo pokażcie dzieciom/rodzeństwu/kuzynom/młodszym znajomym. Mam wrażenie, że ten film ma ogromny potencjał, by przypaść do gustu niezależnie od wieku (choć jak wiadomo, starszy widz wyniesie nieco inne, ciekawe obserwacje).
Aha, i w ramach dzisiejszego święta: naprawdęnie wstydźcie się odkrywać animacji, nawet jeśli już dawno przestaliście być formalnie dziećmi :)
Śledź

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wyzwanie czytelnicze - Geralt a baśnie

Niedawno Rusty Angel zaproponowała pisanie recenzji historii będących retellingami klasycznych opowieści, takich jak baśnie czy legendy. Nie musiałam się zbyt długo zastanawiać nad wyborem.Chciałabym w tym tekście opowiedzieć o opowiadaniach Andrzeja Sapkowskiego, który w "Ostatnim Życzeniu" i "Mieczu Przeznaczenia" zawarł sporo mniej lub bardziej zakamuflowanych nawiązań m.in. do baśni Andersena i Braci Grimm. Urodziłam się w drugiej połowie lat 90. Pamiętam więc kupowane przez tatę wiedźmińskie książki z dopiskiem na okładce: "Polityka poleca: czytaj polską fantastykę" i ilustracjami z przerażającymi mnie wówczas czaszkami. Do przygód Geralta wróciłam kilka lat później - w gimnazjum. Lektura opowiadań i sagi wywarła na mnie wtedy spory wpływ. Obecnie zauważam wady pięcioksięgu, ale nadal mam do niego sporo sentymentu i lubię powracać do świata wykreowanego przez Sapkowskiego. Jeszcze bardziej jednak uwielbiam historie zawarte w "Ostatnim Życzen

Błękitne Cornetto, czyli recenzja Hot Fuzz

Jakiś czas temu polecałam na blogu "Scott Pilgrim vs the World". Było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Edgara Wrighta. Twórczością specyficzną, ale trafiającą wprost do mojego nerdowskiego serduszka. Potem (dzięki telewizji) udało mi się zapoznać z "The World's End", które sprawiło, że zaczęłam szukać dwóch poprzednich części Trylogii Cornetto. Polowanie na DVD z polską wersją językową "Hot Fuzz" zakończyło się sukcesem, a niedawno udało mi się obejrzeć film. I wiecie co? IT.  WAS.  AWESOME. Zacznijmy jednak tę recenzję "po bożemu", czyli od przedstawienia fabuły. Głównym bohaterem jest londyński policjant Nicholas Angel (Simon Pegg, również współscenarzysta filmu). Angel to supergliniarz - poświęca się swojej pracy całkowicie i osiąga wyniki znacznie przekraczające średnią ( think Sam Vimes ). Nic dziwnego więc, że przełożeni postanawiają wysłać go do spokojnego i idealnego miasteczka Sandford, w którym nic się nie dzieje.

Lets go and do some SCIENCE! Czyli recenzja Big Hero Six

Chciałam pójść na film. Całkiem sporo na niego czekałam, interesowałam się wiadomościami o nim, planowałam napisać recenzję. W zasadzie pójście na "Kosogłosa" miałam zaplanowane, gdy rok temu wychodziłam z sali kinowej po "W pierścieniu ognia". Ale po drodze pojawił się cudowny zwiastun nowego filmu Disneya, który pokazałam całej rodzinie. I tak oto już dzień po premierze familia Śledziów znalazła się na seansie "Wielkiej Szóstki". I świetnie się bawiła. But first, lemme take a #SELFIE (musiałam) Wydawać by się mogło, że nie miałabym nic do roboty w sali kinowej wypełnionej dziećmi (i rodzicami), które wydają się być grupą docelową każdej disneyowskiej produkcji. Uważam jednak, że o wielkości tych animacji stanowi fakt, że mogą sprawić frajdę osobie w każdym wieku. Zwłaszcza, że "Wielka Szóstka" była promowana jako film (luźno)oparty na komiksach Marvela. Napisałam już, jak uroczy potrafi być ten film? Jak to często bywa, nie zapozn