Przejdź do głównej zawartości

Popkultura odziana w pelerynkę

Cześć,
Oto mój pierwszy artykuł na blogu. W związku z wakacjami i premierami filmowymi, dziś zamierzam pisać o niezwykle istotnym elemencie popkultury - superbohaterach.
Jeśli, tak jak ja, regularnie sprawdzacie listę nadchodzących filmów, na pewno rzuciło wam się w oczy, że w tym roku mają miejsce aż cztery premiery produkcji opartych na komiksach Marvela. Są to: druga część Kapitana Ameryki i Spidermana, „X-Men: Przeszłość, która nadejdzie” i „Strażnicy Galaktyki”. Okazuje się, że herosi przejmują też mały ekran: mimo że obecnie emitowane są dwa seriale (jeden Marvela, drugi DC), to coraz śmielej mówi się o planach produkcji kolejnych. Możemy chyba śmiało powiedzieć, że komiksowe historie przeżywają obecnie swój renesans.  Jak to się jednak stało, że superbohaterowie po raz kolejny zawładnęli wyobraźnią ludzi z całego świata, nawet tych, którzy nigdy w życiu nie przeczytali ani jednego zeszytu o ich przygodach?
Myślę, że na tak duży sukces złożyło się kilka czynników. Oczywiście ekranizacje komiksów powstawały już w latach 70. i 80., jednak w tamtych latach jakość efektów specjalnych pozostawiała wiele do życzenia, a same filmy często wywołują dziś śmiech u widza. W Internecie łatwo znaleźć porównanie ówczesnych „Avengersów” do bohaterów hitu z 2012 roku. Okazuje się, że tak krótki okres w Hollywood równy jest niemal epoce. W 1989 powstał kultowy już „Batman” autorstwa samego Tima Burtona, który wyreżyserował też drugą część. Jednak poziom kolejnych systematycznie spadał i zraził wielu do tego rodzaju filmów.
W 2000 roku powstała ekranizacja przygód jednej z najsłynniejszych drużyn Marvela – X-Menów. Odniosła ona ogromny sukces komercyjny, a kolejne filmy powstawały coraz szybciej. Następnym kamieniem milowym była trylogia „Mrocznego Rycerza”, którą wyreżyserował Christopher Nolan. Nie stanowiła ona jednak kontynuacji historii rozpoczętej przez Burtona, tylko była tak zwanym rebootem, czyli rozpoczęciem opowiadania dziejów na nowo. W dodatku twórca postanowił odejść od ścisłego ekranizowania komiksowego kanonu, którym tylko się inspirował. Powstało mroczne dzieło, które zyskało uznanie zarówno krytyków, jak i widzów, zwłaszcza druga część, z niesamowitym Heathem Ledgerem jako Jokerem. Jest ona obecnie czwarta w rankingu filmów portalu IMDb ze średnią oceną 8,9/10.
Kolejną rewolucją było rozpoczęcie produkcji własnych ekranizacji w 2008 przez Marvel Studios. Użyłam słowa „rewolucja” z rozwagą, bowiem nikt wcześniej nie stworzył tak spójnego filmowo-komiksowego uniwersum, w którym bohaterowie wzajemnie na siebie oddziałowują. Jeszcze na kilka miesięcy przed premierą „Avengersów” internauci dzielili się ze sobą wątpliwościami, czy ta śmiała próba wypali. Jednak film stał się wielkim sukcesem, a mnóstwo ludzi zainteresowało się komiksami.
Następnym czynnikiem  wpływającym na popularność tego gatunku jest wzrost znaczenia nerdów i geeków w popkulturze. Obsesja na punkcie czegoś już dawno przestała być powodem do wstydu, dumnie obnosimy się z fanowskimi koszulkami, przypinkami i innymi gadżetami. Znamienne jest to, że rozwój fandomu (społeczności fanów) w Internecie przypada na ostatnie lata, akurat wtedy, kiedy powstaje m.in. uniwersum Marvela, filmy o Spidermanie, prequel X-Menów i reboot Supermana. Żeby dołączyć do komiksowego fandomu, nie trzeba przeczytać ani jednego zeszytu, nie trzeba też obejrzeć wszystkich filmów. Szkoda jednak tracić tyle dobrego…
Ekranizacje komiksów bywają lepsze i gorsze, ale charakteryzuje je, że są robione w taki sposób, by spodobały się praktycznie każdemu. Można w nich odnaleźć wartką akcję, coraz lepsze efekty specjalne, obowiązkowe nawiązania do komiksów i innych filmów, cięte riposty oraz znanych i lubianych aktorów (w filmie „Mroczny Rycerz powstaje” wystąpiło aż czterech laureatów Oscara). I, co ciekawe, ten „każdy” coraz częściej okazuje się być kobietą. Wystarczy zwrócić uwagę na ilość umieszczanych bez związku z fabułą męskich półnagich ciał, żeby upewnić się, kto właściwie jest tu targetem. Słusznie zdefiniowanym targetem, patrząc na to, kto właściwie w fandomie się udziela (rzecz jasna nie przez ten średnio udany zabieg marketingowy).
Oczywiście można narzekać na superbohaterów i całą popkulturę, mówiąc, że jest ona nastawiona na komercję i nie ma nic wspólnego z szerzeniem dobrego gustu. Można cytować PRL-owskie kroniki filmowe, w których ujęcie chłopczyka kupującego komiks jest okraszone zgrabnym frazesem „7 grzechów głównych za jednego dolara”. Jednak uważam, że takie podejście jest dla superherosów krzywdzące i dużo się traci, mówiąc w ten sposób.

Masz ochotę na dwie godziny dobrej zabawy? Obejrzyj „Avengersów”. Jeśli wolisz ambitne kino, zobacz koniecznie „Mrocznego Rycerza”. Możliwości jest wiele - to od was zależy, jak będziecie konsumować (pop)kulturę.
Śledź

Komentarze

  1. Pierwszy wpis swietnie sie zapowiada, dodaję do zakładek :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Wyzwanie czytelnicze - Young Avengers vol. 1

DISCLAIMER: notka (w czwartym akapicie) zawiera mniejsze lub większe spoilery (dotyczące wątków queer w omawianym komiksie). Powinnam się już była nauczyć, że robienie planów mi nie wychodzi, zwłaszc za jeśli chodzi o pisanie. Zaskakująco sporo rzeczy po drodze mi wypadło i ambitne plany powrotu do regularności szlag trafiał. Szczęśliwie jednak z powrotem nabrałam motywacji, a wszystko to przez organizowane przez  Rusty   wyzwanie czytelnicze . I tak się jakoś zdarzyło, że wpadłam na kilka pomysłów na teksty o komiksach. Może wpadnie mi do głowy warta opisania pozycja z innego medium, ale samych komiksów powinno mi starczyć na trochę czasu. Zacznę więc od opisania jedynego tytułu, za który Marvel zyskał nagrodę GLAAD - mam tu na myśli Young Avengers Vol 1 i Vol 2 - oboma runami zajmę się w osobnych tekstach. Jak więc zacząć czytać YA? To z pozoru proste pytanie okazuje się być nieco bardziej skomplikowane - mówimy w końcu o komiksie superbohaterskim. Spróbuję jednak być zwięzła

Dinozarły i cała reszta - wrażenia po "Jurassic World"

Jak pewnie wielu z Was, tak i ja w dzieciństwie przechodziłam okres fascynacji dinozaurami. Pierwszy "Jurassic Park" oglądałam wypożyczony z osiedlowej wypożyczalni VHSów (#gimbyniepamietajo, jest to coś niemalże tak prehistorycznego jak fauna mezozoiku). Książkę Michaela Chrichtona zaś wzięłam kiedyś na wakacje, co oczywiście skończyło się czytaniem w kółko, aż do znajomości niemal na pamięć. Można więc powiedzieć, że moja wyprawa do kina była nostalgia-driven  i nastawiona na dinozaury. Jeżeli tego oczekujecie, to uspokajam: to właśnie otrzymacie. Panie i panowie, rozpocznijmy więc wycieczkę. Z cyklu TruStory. I ain't even kidding , ale to mnie bawi. 1/2. Fabuła: W podstawowych założeniach niezwykle przypomina JP i Tupolewa  katastrofy samolotowe: mnóstwo małych incydentów, które razem prowadzą do rozwałki wszystkiego. 1. Nostalgia:  Oczywiście można iść do kin bez wcześniejszego kontaktu z serią, ale widać, że JW dużo bierze od poprzedników i do nich nawi

Deadpool - recenzja

Śmieszna sprawa z tym Deadpoolem - doskonale pamiętam te czasy, kiedy fani Najemnika z Niewyparzoną Gębą widzieli godną ekranizację tylko w najbardziej odrealnionych marzeniach, wspominam też moment na krótko przed SDCC Anno Domini 2014, kiedy to w internecie pojawiały się pogłoski o trailerze, oraz ten moment, kiedy to test footage będący spełnieniem wszystkich marzeń wypłynął - i dał zielone światło dla całej produkcji, którą możemy obecnie oglądać. Jak więc wyszło? Powiem tak: dokładnie wiedziałam, na co się piszę, więc i nie wyszłam z kina rozczarowana. Po prawdzie to nawet nie oczekiwałam jakiejkolwiek fabuły - wystarczyłby mi półtoragodzinny monolog Deadpoola mówiony wprost do kamery. Jednak film wrzuca naszego bohatera w historię: ta rozgrywająca się w retrospekcjach to kolejna wariacja na temat origin story, ta dziejąca się współcześnie zaś jest podejściem do schematu (rape and) revenge. W związku z tym Deadpool pozbawiony jest szokujących zwrotów fabuły - ta niedogodność j