Przejdź do głównej zawartości

The Tale of One City - moje wrażenia po pilocie "Gotham"

Rozpoczęła się jesień, a wraz z nią nadszedł czas premier serialowych. Rzecz jasna i to medium zostało opanowane przez historie ze światów Marvela i DC - w tym tygodniu mogliśmy się cieszyć powrotem "Agents of S.H.I.E.L.D" i premierą "Gotham", na horyzoncie widać też "Constantine'a" (którego nie mogę sie  doczekać), "Flasha" (jestem ciekawa, jak twórcy poradzą sobie z pokazaniem jego supermocy, w końcu poprzeczka została wysoko postawiona przez X-Menowego Quicksilvera), "Agent Carter", a na wiosnę ma wyruszyć owoc współpracy Marvela z Netflixem - "Daredevil", a to nie wszystkie tytuły związane z komiksem. Można tu się pokusić o (niezbyt oryginalną) refleksję, że formie serialu znacznie bliżej do komiksowego sposobu narracji niż kinu. Nie wiem, rzecz jasna, jak "Gotham" wypadnie na tle innych produkcji. Samodzielnie jednak pilot całkiem nieźle się obronił, choć nie podjęłam jeszcze decyzji, czy będę śledzić cały sezon. Potrzebuję jeszcze odcinka lub dwóch, żeby podjąć decyzję.



Nie wiedziałam, czego oczekiwać po "Gotham". Nie mam tu na myśli fabuły - wręcz przeciwnie, koncept opowiedzenia historii miasta Batmana bez Batmana przypadł mi do gustu, ale mieszane opinie. W blogosferze przeważały pozytywne recenzje, ale kilkoro moich znajomych, kolokwialnie mówiąc, zjechało produkcję. Nie miałam więc ani wygórowanych, ani obniżonych oczekiwań.



W pilocie "Gotham" sporo się dzieje: twórcy ewidentnie starają się pokazać jak najwięcej komiksowych postaci, nawet na chwilę. Pierwszy odcinek rozpoczyna się zabójstwem Wayne'ów, którym zamierza zająć się nowoprzybyły detektyw James Gordon (Ben McKenzie) razem z niechętnym partnerem Harveyem Bullockiem. Jego sceptycyzm okaże się być uzasadniony, gdy Gordon odkryje, jak bardzo przeżarte złem jest Gotham, a macki mafii oplatają również policję.



Tytułowy bohater spisuje się  naprawdę dobrze: miasto jest mroczne, ale też stylistycznie niejednorodne: gotyckie gargulce kontrastują z jaskrawymi neonami szemranych lokali. Niektórym to przeszkadzało, ale mi taka wizja przypadła do gustu. Gotham ma w sobie to "coś", co sprawia, że łatwo uwierzyć, iż taka metropolia pożera ludzi. Takie miejsce chce się oglądać na małym ekranie, ale nie zamieszkać w nim.
Jeżeli zaś chodzi o głównych ludzkich bohaterów, na razie są to raczej archetypy: Gordon to niedoświadczony, młody idealista (co zostaje dobrze odegrane), a Harvey to stary cynik. Starcie takich dwóch osobowości to stary i sprawdzony schemat z buddy cop movies, ale nie służy tu spiętrzeniu elementów komicznych. Mam nadzieję, że ten sztampowy punkt wyjścia stanie się okazją do niejednoznacznych rozwinięć akcji i rozwoju postaci, choć trudno formułować w takiej kwestii sądy po jednym odcinku. Pozostaje czekać



Podczas śledztwa Jim i Harvey napotykają mnóstwo osób, które w przyszłości staną się antagonistami Człowieka-Nietoperza. W ten sposób zapowiadane nawiązania dla fanów komiksu okazują się często rzucaniem nazwisk - nieco odbiera to przyjemność z wyłapywania easter-eggów, które powinny być chyba jednak bardziej zakamuflowane. W tak licznym gronie uwagę przyciągają najbardziej Pingwin (rola z ogromnym potencjałem) i Edward Nygma, który obecnie pracuje w policji i tylko czasem zamiast podać odpowiedź woli zadać zagadkę.



Aktorski serial zdecydowanie daje radę: wspomniane powyżej postaci zdecydowanie zwracają na siebie uwagę, Gordon jest tak prawy i szlachetny jak powinien być na początku swojej drogi życiowej, ciekawi mnie, co ukrywa serialowa wersja Alfreda. Nawet teatralnie odegrana Fish Mooney (postać napisana na potrzeby serialu, grana przez Jade Pinkett-Smith) odnajduje się w nietypowej scenerii Gotham.
Bo w tym mieście bezprawia wszystko smakuje nieco inaczej. Nawet znane schematy, klisze i archetypy dobrze mu się oglądało. Pilot nakreślił punkt wyjścia, zarys akcji, pozwolił wejść w świat przedstawiony i utrzymać moje zaciekawienie przynajmniej do następnego odcinka.



Czego więc zabrakło? Oglądałam "Gotham" z przyjemnością, ale zabrakło mi efektu "wow". Spodobało mi się, ale nie olśniło. Nie wiem dlaczego, to prawdopodobnie kwestia subiektywnych odczuć. Swoje zrobiły też dialogi, które bywały w niektórych momentach nienaturalne, kliszowe, sztuczne i w ogóle mogłyby być zdecydowanie lepsze.



Zastanawiam się też nad przyszłością serialu: kierunek nakreslony w pilocie sugeruje motyw śledztwa w sprawie zabójstwa Wayne'ów, ale nie można tego ciągnąć w nieskończoność (może zbyt optymistycznie zakładam, że serial produkowany przez FOX utrzyma się dłużej niż jeden sezon). Z jednej strony pomysł stojący za "Gotham" jest ciekawy i może zostać dobrze rozwinięty, ale równie dobrze może stać się proceduralem na licencji od DC, czego wolałabym uniknąć.



Mimo mojego braku entuzjastycznego zachwytu "Gotham" nadal pozostaje dobrą pozycją, której fanom komiksu chyba nie muszę przybliżać. Laikom też mogę polecić ten serial. Wciąż jednak nie mogę podjąć jednoznacznej decyzji, bo pilot zostawił mnie z większą liczba pytań, niż odpowiedzi (dotyczących szeroko pojętej przyszłości serialu). Na pewno jednak powrócę do miasta Batmana bez Batmana przynajmniej raz, oczekując na kolejne komiksowe i nie tylko premiery.
Śledź

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dinozarły i cała reszta - wrażenia po "Jurassic World"

Jak pewnie wielu z Was, tak i ja w dzieciństwie przechodziłam okres fascynacji dinozaurami. Pierwszy "Jurassic Park" oglądałam wypożyczony z osiedlowej wypożyczalni VHSów (#gimbyniepamietajo, jest to coś niemalże tak prehistorycznego jak fauna mezozoiku). Książkę Michaela Chrichtona zaś wzięłam kiedyś na wakacje, co oczywiście skończyło się czytaniem w kółko, aż do znajomości niemal na pamięć. Można więc powiedzieć, że moja wyprawa do kina była nostalgia-driven  i nastawiona na dinozaury. Jeżeli tego oczekujecie, to uspokajam: to właśnie otrzymacie. Panie i panowie, rozpocznijmy więc wycieczkę. Z cyklu TruStory. I ain't even kidding , ale to mnie bawi. 1/2. Fabuła: W podstawowych założeniach niezwykle przypomina JP i Tupolewa  katastrofy samolotowe: mnóstwo małych incydentów, które razem prowadzą do rozwałki wszystkiego. 1. Nostalgia:  Oczywiście można iść do kin bez wcześniejszego kontaktu z serią, ale widać, że JW dużo bierze od poprzedników i do nich nawi

Wyzwanie czytelnicze - Young Avengers vol. 1

DISCLAIMER: notka (w czwartym akapicie) zawiera mniejsze lub większe spoilery (dotyczące wątków queer w omawianym komiksie). Powinnam się już była nauczyć, że robienie planów mi nie wychodzi, zwłaszc za jeśli chodzi o pisanie. Zaskakująco sporo rzeczy po drodze mi wypadło i ambitne plany powrotu do regularności szlag trafiał. Szczęśliwie jednak z powrotem nabrałam motywacji, a wszystko to przez organizowane przez  Rusty   wyzwanie czytelnicze . I tak się jakoś zdarzyło, że wpadłam na kilka pomysłów na teksty o komiksach. Może wpadnie mi do głowy warta opisania pozycja z innego medium, ale samych komiksów powinno mi starczyć na trochę czasu. Zacznę więc od opisania jedynego tytułu, za który Marvel zyskał nagrodę GLAAD - mam tu na myśli Young Avengers Vol 1 i Vol 2 - oboma runami zajmę się w osobnych tekstach. Jak więc zacząć czytać YA? To z pozoru proste pytanie okazuje się być nieco bardziej skomplikowane - mówimy w końcu o komiksie superbohaterskim. Spróbuję jednak być zwięzła

The Wicked + The Divine 14

Zaczął się wrzesień, miesiąc będący dla mnie czasem zmian i nowego początku nawet bardziej niż styczeń. A to oznacza powrót do roboty, w tym rzecz jasna bardziej regularnego pisania. Chciałabym ożywić blog cotygodniowymi tekstami (głównie o książkach i filmach) w weekend i tekstami o nowych komiksach w środę  tak szybko jak się zbiorę (czwartek/piątek). Być może na tych planach straci długość notek, ale mi tam to nie przeszkadza. Tyle słowem wstępu, pora na meritum. WicDiv to dzieło genialne i będę bronić tego stwierdzenia. Jeżeli nie wiecie, o co chodzi i po raz pierwszy słyszycie ten długaśny tytuł lub skrót, to śpieszę z pomocą: moja króciutka recenzja ukazała się właśnie w nowym numerze  W Ogóle . Jeśli zaś wolicie zapoznać się z przemyśleniami dotyczącymi #14 (i najnowszego story arcu), zapraszam niżej. Bezspoilerowo, nie licząc wspomnienia o tym, jaką formę przybiera komiks. Już #8 zeszyt pokazał, że Kieron Gillen świetnie czuje i wykorzystuje medium komiksu, a #14 to tylko